WordPress po rewolucji

Odsłony: 117

 Blogi są jednym z kamieni milowych świata informatyki, który zdemokratyzował Internet, pozwalając milionom ludzi swobodnie się wypowiadać w sposób nieosiągalny wcześniej za pomocą klasycznych technik webmasterskich, które wymagały nauczenia się tajemnych zaklęć, czyli poleceń języka HTML. Nic dziwnego, że liczba aktywnych uczestników publicznej dyskusji została szybko zwielokrotniona, z konsumentów staliśmy się też producentami treści, a lata dwutysięczne stały się triumfalnym pochodem platform blogowych.

Ten błyskawiczny rozwój trwał co najmniej do końca pierwszej dekady, zaś liczba blogów, gdyby liczyć bardzo proste nawet narzędzia, sięgnęła setek milionów.

Zmiana kierunku

Pierwsze objawy zadyszki nadeszły z chwilą pojawienia się mediów społecznościowych, przede wszystkim Facebooka, który stał się miejscem do organizowania niewielkich, dynamicznych wspólnot, pozwalających ich członkom – publicznie czy prywatnie – błyskawicznie wymieniać informacje czy po prostu zwykłe emocje. Głęboko ludzka potrzeba przebywania w jakiejś wspólnocie znalazła w Facebooku najdoskonalsze chyba mechanizmy i odciągnęła wiele osób od prowadzenia blogów, skoro można było rozmawiać nie w nieporęcznych komentarzach pod wpisami blogowymi, lecz w strumieniu wpisów, który może być obserwowany przez setki, a nawet tysiące osób.

Nie znaczy to wcale, że blogi zaczęły podupadać. Raczej „przegrupowaly się” i udoskonaliły technicznie, stając się platformą publicystyczną dla nieco bardziej wymagających osób oraz milionów małych i większych firm, podczas gdy znaczna część niedzielnych blogerów przeniosła swój cyfrowy dobytek do mediów społecznościowych, przede wszystkim właśnie Facebooka. Przez kilka lat konkurował z nim Google+, niedawno (w kwietniu ubiegłego roku) zamknięty jednak przez producenta dla użytkowników indywidualnych. Warto przy okazji zauważyć, że Facebook – zważywszy ogromną przewagę nad innymi mediami społecznościowymi – stał się też grabarzem klasycznych grup dyskusyjnych znanych jeszcze i bardzo popularnych w latach 90., przede wszystkim w systemie Usenet. Publiczność przeniosła się sukcesywnie do Facebooka i tutaj rozmawia dzisiaj świat, choć Google+ bardzo się starał zawładnąć setkami milionów internautów.

Wizualnie, tradycyjnie

Przejdźmy jednak do sedna sprawy, czyli tytułowej rewolucji. Podstawową zaletą platform blogowych było tworzenie wpisów w trybie wizualnym, a więc analogicznie do popularnych edytorów tekstów, jak Microsoft Word, LibreOffice Writer i wiele innych, mniej popularnych programów. Otwiera się edytor i pisze kolejne akapity tekstu, wstawia listy, ilustracje, ikony, pliki dźwiękowe, mapy i inne elementy dokumentu. Wszystko w jednym okienku, punkt za punktem.

To naturalna, intuicyjna metoda budowania wpisu, do której przyzwyczailiśmy się przez wiele lat posługiwania się komputerem, poczynając od prostych edytorów tekstów, gdzie nawet nie było jeszcze możliwości umieszczania grafiki. Taką też metodę stosowano w blogach, przez kilkanaście lat także w WordPressie, który jest bohaterem tego artykułu. A to właśnie WordPress odegrał i do dzisiaj odgrywa kluczową rolę w świecie blogów, stanowiąc techniczne narzędzie dla ponad 60 procent blogów – więcej niż wszystkie pozostałe platformy razem wzięte.

Skarby w pudełku

Mniej więcej w połowie drugiej dekady sprytni programiści wpadli na pomysł, by typowy sposób tworzenia wpisów w jednym okienku zastąpić składaniem treści niejako z klocków, z gotowych bloków, które wypełnia się jedynie zawartością. A więc najpierw tytuł, potem akapit wprowadzający z tak zwanym lidem, akapity tekstu, listy punktowane lub numerowane, ilustracje, galerie z grafikami,  klipy wideo i wszelkie inne potrzebne nam elementy. Bloki te pobiera się z zasobnika z widżetami, układa w żądanej kolejności, a w nich umieszcza tekst, grafikę, wideo itd. Czy tak jest lepiej i wygodniej? Przyjrzyjmy się, jak to działa, jakie są możliwości techniczne i jak ta technika została przyjęta przez szeroką publiczność.

Czy umieszczenie treści w osobnych pudełkach ma w ogóle sens? Jaka korzyść bierze się z tego, że umieszczę akapit lub dwa w jednym pudełku, a grafikę w innym? Cała tajemnica tkwi w tym, że owe pudełka są tak naprawdę obiektami zbudowanymi za pomocą kilku języków webmasterskich. Język HTML tworzy szkielet konstrukcji, język CSS (style) pozwala formatować zawartość pudełka, określając jego wygląd, język JavaScript umożliwia zdefiniowanie zachowania obiektu, gdy go klikniemy czy przesuniemy nad niego wskaźnik myszy, a dodatkowo, stosowany niekiedy język SVG pozwala wprowadzić elementy graficzne i animacje. Tak więc pudełko jest całą konstrukcją o konkretnym przeznaczeniu i sposobie wyświetlania i zachowania. Daje to nieporównanie większe możliwości niż wprowadzanie treści tradycyjnym sposobem.

Programiści ruszają do pracy

Skąd się zatem biorą te pudełka (bloki, boksy). Aby móc nimi operować, trzeba zainstalować tzw. page builder, czyli specjalną wtyczkę do WordPressa. Jest już przynajmniej kilkanaście wtyczek o różnych możliwościach, a z nich do najlepszych należą Elementor, Divi czy Beaver Builder. Niektóre są komercyjne, inne są dostępne w okrojonej wersji bezpłatnej i bardziej rozbudowanej płatnej. Po zainstalowaniu takiego rozszerzenia dokument tworzymy w specjalnym interfejsie, pobierając pudełka z zasobnika i definiując ich treść, wygląd i zachowanie.

Firm tworzących wtyczki tego rodzaju są dziesiątki. Co interesujące, zazwyczaj skupiają się one wokół liderów, którymi są producenci page builderów. Przykładowo, wokół Elementora, mającego obecnie około 4 milionów użytkowników, kilkadziesiąt firm tworzy wtyczki do niego. Podstawą jest bezpłatna wersja Elementora, a do niej “podpinane” są zewnętrzne wtyczki z zasobami pudełek. Nawet komercyjny Elementor Pro jest rozszerzeniem do bezpłatnego Elementora. W sumie dostępne są dosłownie setki rozmaitych pudełek.

Rok temu do rozpędzonej już stawki konkurentów przystąpili również programiści tworzący WordPressa, projektując nowy edytor wpisów o nazwie Gutenberg, który zastępuje tradycyjny edytor tekstu używany od 2003 roku. To właśnie Gutenberg, choć jeszcze mający mniejsze możliwości niż najlepsze page buildery, będzie tym narzędziem, który ostatecznie przekona szeroką publiczność, by ostatecznie przestawić się na  nową technikę. W tej chwili ciągle mamy możliwość wybrania starego edytora, jako narzędzia edycji wpisu.

Krok dalej - szablony

Kolejnym plusem page builderów jest możliwość zapisywania gotowych szablonów elementów i wielokrotnego ich wykorzystywania, co jest pogłębionym funkcjonalnie odpowiednikiem stylów spotykanych w tradycyjnych edytorach, choć o znacznie większych możliwościach. Co interesujące, w Internecie są repozytoria gotowych szablonów, które można kupić lub pobrać bezpłatnie i wykorzystywać w dowolny sposób, łącznie z możliwością ich swobodnej modyfikacji.

I wreszcie cecha, która daje dużą swobodę użytkownikowi WordPressa – możliwość tworzenia szablonów części stron – nagłówków, stopek, sekcji edycyjnych, archiwów itp. Możliwość ta jest dostępna tylko w niektórych page builderach, w ich wersjach komercyjnych. Przykładowo, mając takie narzędzie, mogę zdefiniować oddzielne nagłówki dla różnych kategorii stron, inaczej ułożyć treść i wygląd wpisów czy statycznych stron zależnie od tagów przypisywanych treściom czy nawet ich autorów. Daje to ogromną elastyczność i twórczą swobodę bardziej wymagającym autorom witryny.

Przykłady bardziej przekonują

Pokażmy choć kilka przykładów obiektów, które dają nam tak rozbudowane możliwości konstruowania witryny czy blogu, nieporównywalne z tradycyjnymi technikami tworzenia wpisów.

Obok bloków (pudełek) o ogólnym przeznaczeniu, jak ramki tekstowe, są też pudełka wyspecjalizowane.

Dobrym przykładem są galerie grafik, niejednokrotnie z automatycznie przesuwającymi się miniaturami, jeśli ilustracje nie mieszczą się na stronie (karuzele).

Jeśli w obszernym wpisie znajdują się śródtytuły, specjalny widżet wprowadza pudełko ze spisem treści generowanym automatycznie na podstawie poziomów śródtytułów.

Do dyspozycji mamy animowane nagłówki, w których animacje są polem do popisu dla najbardziej wymyślnych koncepcji.

Przyciski do mediów społecznościowych umożliwiają upowszechnianie jednym kliknięciem wpisów w Facebooku, Twitterze czy innych serwisach. Specjalne ramki umożliwiają osadzanie w dokumentach wpisów z Facebooka czy Twittera.

Widżet o nazwie Akordeon tworzy w ramkach zbiór wielu tekstów zwijanych i rozwijanych automatycznie w miarę czytania kolejnych tekstów.

Specjalna ramka z zakładkami pozwala umieszczać wiele tekstów w jednym opakowaniu, zaś użytkownik nawiguje między nimi kliknięciami zakładek.

Są liczniki, ramki na krótkie biogramy czy podstawowe informacje o ludziach (np. pracownikach firmy). Są narzędzia do wystawiania ocen za pomocą gwiazdek.

Przykładów można wymieniać mnóstwo, nawet nie sposób mieć świadomość wszystkich dostępnych widżetów, bo jest ich tak wiele. Ponieważ do edytora Guteberg także jest mnóstwo wtyczek innych firm, w naturalny sposób staje się on wyborem dla użytkowników WordPressa i wart jest regularnego penetrowania dostępnych rozwiązań.

Masz wybór

Reakcje na pojawienie się page builderów były bardzo zróżnicowane. Przez kilka lat ich ekspansji ciągle zdecydowana większość użytkowników tkwiła w starych okopach i nie paliła się do wyprawy w nowy, nieznany świat. Dopiero decyzja teamu WordPressa o zbudowaniu nowego edytora, operującego właśnie blokami, spowodowała wzrost zainteresowania tematem. Co interesujące, reakcja była mocno zróżnicowana, a wystawiane oceny wahały się od najniższych do najwyższych.

Ja sam, zaczynając od bezpłatnego Elementora (po kilku miesiącach zdecydowałem się na kupienie wersji komercyjnej) dosłownie po jednym dniu ćwiczeń stałem się fanem, wręcz wyznawcą nowej techniki. Klasyczny edytor poszedł w odstawkę, a ja rozpocząłem pełną fascynacji podróż po niezmierzonych zasobach nowej techniki, pracując głównie w Elementorze, ale śledząc także postępy Gutenberga.

Masz wybór, możesz mieć w systemie klasyczny edytor i pracować po staremu, ale osobiście zdecydowanie polecam sukcesywne zapoznawanie się z page builderami, poczynając od Gutenberga, który pozwoli zrozumieć koncepcję leżącą u podstaw tej niewątpliwej rewolucji, jakiej doświadczył ostatnio WordPress.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments